środa, 13 maja 2015

"Śmierć w dyskotece"

Poprzedni tekst o dzieciach z lat 80/90 wzbudził ogromną sensację i przywrócił wiele pozytywnych wspomnień. Pisaliście do mnie w prywatnych wiadomościach,że miło jest powspominać do tego stopnia,że aż się łezka w oku kręci....to powspominajmy dalej...
Pamiętacie taką kasetę "Dyskoteka Pana Jacka"? Z tego co kojarzę korzenie tej kasety znajdziemy w niedzielnym Teleranku i koncertach organizowanych przez Jacka Cygana z udziałem Majki Jeżowskiej czy Krzysztofa Antkowiaka(ach!!!!). Uwielbiałam jak  mama mi puszczała tę kasetę. Głośniki nie wyrabiały a ja stałam pod balkonem,śpiewałam i tańczyłam razem z koleżankami. To była wspaniała końcówka lat 80 z perspektywy dziecka.
Wszyscy pewnie pamiętamy baliki z przedszkola,ale te z początku szkoły były juz zupełnie inne. Było w nich coś magicznego zwłaszcza,że impreza była prowadzona przez dj'a. Oczywiście nadal królowały stroje w stylu krakowianki, motylków a wsród chłopaków królowali kowboje.Hitem był strój Batmana. W pamięci utknęły mi zwłaszcza te baliki,które były organizowane w Szkole Tańca "Jawor" w klasach od 1-3. Fajnie było mieć tak cudowną wychowawczynię Panią Wylegalską,która zawsze potrafiła nam zorganizować ciekawe zajęcia.
Kolejnym etapem były już...dyskoteki...w klasach 4-8. Szalony czas! Doskonale pamiętam jak przeżywałyśmy z dziewczynami takie wydarzenie! Bo wtedy to było mega wydarzenie,na którym każdy obowiązkowo musiał się pojawić. Dziewczyny przychodziły w spódniczkach lub legginsach,ale w sumie nie miało to większego znaczenia kto jak wygląda.Najważniejsza była zabawa i kto z kim tańczy...(No dobra w klasach 7-8 zaczęły królować dyskotekowe makijaże(niebieski tusz do rzęs oraz usta obrysowane konturówką i pomalowane błyszczykiem smakowym w rolce Constance Carol czy jakoś tak). ) Szybkie tańce przy akompaniamencie np.Dj-a Bobo tańczyło się zawsze w grupie a gdy została włączona wolna piosenka wszyscy schodzili z parkietu i podpierali ściany lub parapety i czekali...Dziewczyny czekały,aż ktoś je poprosi do tańca a chłopski szarpali się wypychając się wzajemnie w kierunku dziewczyn...przepychanki trwały czasami całą piosenkę więc niektórzy nadal podpierali ściany...Ale byli też tacy,którzy byli odważniejsi i prosili do tańca dziewczyny. "Wolny" zawsze przypominał ten sam schemat:łączenie na wyciagnięcie rąk i przesuwanie się (w miarę) w takt muzyki w kółko....Najlepsze dyskoteki to były jednak te,które wraz z samorządem organizowaliśmy  z sąsiednia szkołą w Klubie Osiedlowym "Słońce". A dlaczego najfajniejsze? Ponieważ dla chłopaków były tam nowe obiekty westchnień a dla dziewczyn nowi adoratorzy.
Dyskoteki w tamtych czasach to niewątpliwie było wydarzenie w każdej szkole ponieważ odbywały się zazwyczaj 3-4 razy do roku. Po każdej imprezie dyskutowano, plotkowano...dla wszystkich było to wielkie przeżycie. Często po takich dyskotekach padały pierwsze pytania o "chodzenie" lub szczęściarze mogli poznać smak pierwszego pocałunku. Nie było alkoholu,narkotyków a tym bardziej rozmów o seksie. Sam pocałunek był czymś niezwykłym i smakował jak "Zakazany owoc". Oczywiście "takie rzeczy" działy się poza murami szkoły ponieważ zawsze byliśmy pod bacznym okiem nauczycieli czy też rodziców. 
Z perspektywy czasu cieszę się,że nie żyliśmy w dobie telefonów i internetu. Wszystko co się działo zostawało między uczniami i było niesamowicie niewinne. To był całkowicie beztroski czas i cieszę się,że mam tyle pozytywnych wspomnień z tego okresu życia. 

wtorek, 12 maja 2015

Dzieci lat 80/90

Patrząc przez balkon na patio chronionego osiedla,po którym biegają dzieci(garstka) zebrało mi się na wspomnienia...odnośnie dzieciństwa. Pierwsze cztery lata życia spędziłam mieszkając z rodzicami u dziadków na jednym z osiedli koło "malty". Podwórko pełne dzieciaków, plac zabaw bez ogrodzeń i bez tabliczek "psom wstęp wzbroniony" a wręcz przeciwnie koło nas psy,które pewnie nie raz nie dwa nasikały do piaskownicy,w której się bawiliśmy.To był jeszcze etap gdzie zawsze był z nami ktoś dorosły a zazwyczaj były to mamy,które przyszły na ploteczki.Czasami musiały nas rozdzielać,gdy walczyliśmy o konkretną łopatkę choć było ich w piaskownicy kilka...Póżniej była przeprowadzka na nowe osiedle niestrzeżone,które nie posiadało jeszcze placu zabaw i w sumie tak naprawdę nigdy się go nie doczekało.Jednak nam to zupełnie nie przeszkadzało ponieważ zawsze potrafiliśmy sobie zorganizować zajęcie.A to były zabawy w dom pod balkonami,gra w dwa ognie(moja ulubiona) czy też zabawy z gumą lub linką. Od wielu lat widzę,że raczej te zabawy nie funkcjonują...z drugiej strony jak mają funkcjonować skoro po chronionych podwórkach biega garstka dzieci lub nikt im nigdy nie pokazał lub co gorsza ich to nie interesuje. Swó czas dzieciństwa dzielę na dwa etapy:zimowy(listopad-marzec) i letni(kwiecień- październik). W czasie zimy jeśli nie spadł śnieg (wtedy był czas na sanki)czas spędzało się głównie w domach i jakoś trzeba było sobie go wypełnić. A to przyszła jedna koleżanka,z którą grałyśmy w gry,a to na klatce schodowej wymiana pachnących karteczek. Zima jakoś szybko przebiegała...Jak dobrze wiemy nie było wtedy tabletów a rzadko kiedy ktoś miał komputer. Ja swój pierwszy miałam w trzeciej klasie i jeśli już z niego korzystałam to grałam głownie w zbieranie diamentów i tetris. Czasami przed szkołą,gdy chodziłyśmy na godzinę 12 wpadałam do koleżanki Lidki na grę Mario. Ciężko szło mi z joystickiem.Lidka wygrywała. 
Najbardziej lubiłam wyprawiać swoje imieniny,które przypadają w listopadzie. O godzinie 16:00 robiło się już ciemno a ja z utęsknieniem wypatrywałam koleżanek i kolegów,którzy zostali zaproszeni otrzymając własnoręcznie przygotowane zaproszenia. W czasie takich imienin/urodzin były tworzone dwie drużyny,które brały udział w konkursach.Były nawet nagrody np.kolorowe ołówki lub gumki. Na kolację fantazyjne kanapki przygotowane przez mamę. Wypasem były hamburgery(z paczki!) lub hot-dogi. Ani razu nie przypominam sobie sytuacji,aby ktoś się pokłócił lub żeby rodzicom przeszkadzał hałas lub pozostawiony bałagan. W późniejszym okresie oczywiście hitem była gra w butelkę. Wtedy można bylo określić kto komu się podoba(Ach te niewinne całusy w policzek).
Z zimowych zabaw pamiętam jeszcze taką,gdzie spotykałam się ze starszą koleżanką Kasią. Naszą ulubioną zabawą było ta "w pociąg(kanapa),z którego porywają nam nasze dzieci-lalki(sic!). Fajnie było mieć starszą koleżankę,która powiedziała mi skąd się biorą dzieci. Z tą wiedzą póżniej brylowałam wsród koleżanek w czasie śniadania na stołówce szkolnej(3 klasa).
Wracając do okresu letniego to uwielbiałam jeździć do moich dziadków i ciotek(tak,w trzypokojowym mieszkaniu znajdowała się 6-osobowa rodzina + pies)kilka dzielnic dalej,aby spotkać się z moją koleżanką Agatą. Gdy nie było z nami innych dzieciaków potrafiłyśmy cały dzień huśtać się wyśpiewując piosenki(nawet miałam śpiewnik stworzony przeze mnie). A gdy pojawiały się inne dzieciaki to spędzaliśmy czas na trzepaku(co to trzepak?- spytałoby się teraz dziecko), graliśmy w dwa ognie,dunie,scyzoryk,chowanego lub podchody ewentualnie w "bazy" na bajorku. Zabawa trwała od rana do wieczora....w czasie wakacji nawet 21:30.  
Teraz wszyscy mieszkają w swoich pięknych,strzeżonych apartamentowcach,na których nawet plac zabaw (jedna zjeżdżalnia i mini piaskownica)jest oddzielony płotem. Jedyną przygodą jaką są w stanie przeżyć dzieciaki to ta w czasie gry na play station. Wszędzie chodzi sie z rodzicami lub nianiami w modnych ciuchach a imieniny/urodziny spędza się w McDonaldach lub na placach z piłkami. 
Dobrze było być dzieckiem lat 80/90'. Prawda? 

środa, 26 lutego 2014

bez tytułu...fragnemt ksiązki, która nie ujrzała światła dziennego...pełne błedów i chaotyczne...ale moje...i jedna konkluzja...wszystkie drogi prowadzą do Rzymu

Zadzwonił budzik.O boże 8 rano i znów mam przed sobą kolejny, bezsensowny dzień.Nawet nie wiem po co wstałam skoro i tak nie mam najmniejszego powodu,żeby wyjść z łózka.Jest mi w nim tak dobrze,ze gdybym chciała nosić pielucho majtki to nie wstawałabym wcale przez kolejne dwa tygodnie.Tak dwa tygodnie!do tej pory przebywam w nim dwa tygodnie i przez ten czas nie zmienilam poscieli,wzielam prysznic dwa razy.calymi dniami jem jakies gówniane jedzenie,które tak naprawde niewiele ma wspolnego z jedzeniem.pewnie niejeden psycholog lub psycholozka jak lubia się teraz nazywac feministki nazwalyby mnie kobieta w średnim wieku przechodzaca już przedwczesna menopauze po rozstaniu z mezem.a tak naprawde to mam chwilowa depresje(tak lubie sobie wmawiac).niz nieznaczoca depresje…no chyba mogę ja mieć?kazdy znas ja przechodzi wczesniej lub pozniej.mi akurat zdarzylo się w momencie ,w którym dowiedziałam się,ze maz mnie zostawia dla duzo młodszej.klasyczny przykład kryzys wieku średniego bo mój maz ma już prawie pięćdziesiąt lat.poprawka od dwoch tygodni eks maz.
Tak naprawde to nie wiem co było nie tak. mimo moich czterdziestu pieciu lat wygladam niezle.piersi na miejscu(probe olowkowa przechodze bez większego problemu),posladki nadal jedrne, przypominające dwie polowki pomarańczy, blond wlosy, dlugie zgrabne nogi bez wyraźnego znaku cellulitu.to taka autoreklama bo już chyba nie musze wspominac,ze jestem inteligentna,ze ukończyłam dwa kierunki studiow i piastuje wysokie stanowisko w wydawnictwie mody(wlaśiwie jestem radaktorką naczelna).no i oczywiście urodzilam mu dwojke wspaniałych dzieci.a ja co usłyszałam pół roku temu?zdawkowe cztery zdania na odchodne:
Aniu-jesteś wspaniałą kobietą,ale cóż mam zrobić,ze zakochałem się w innej. Nie planowałem tego. Jesteś cudowna i z pewnością znajdziesz sobie lepszego ode mnie. Żartowniś prawda?.początkowo myślałam ze to jakis żart i ze jestem w ukrytej kamerze,ale gdy zobaczylam odjeżdżający samochod ze spakowanymi rzeczami i kiedy zobaczyłam miesiąc pożniej papiery rozwodowe to z rozumiałam ze to nie jest żart i ze właściwie zawalił mi się świat .kochalam go i to bardzo.a on gnojek pieprzony poleciał na rozstawione(zgrabne i opalone,no i młode) nogi.bo jego nowa panna jest w wieku naszej córki.ma zaledwie 23 lata.
Jak mawia moja przyjaciółka Majka”faceci są miękkim dydkiem robieni” i to chyba prawda.tak to z pewnością prawda…..muszę to sobie wmawiać codziennie.musi się to stać moja mantrą zyciową.
No cóż zostały mi jeszcze dwa tygodnie zaległego urlopu do wykorzystania i mam zamiar je wykorzystać na leżenie w łóżku.to jest to co mi jest jedynie teraz potrzebne.pudełko lodow(dobrze,ze istnieją internetowe sklepy,które dostarczają jedzenie do domu a co najważniejsze alkohol)i film”przeminęło z wiatrem”. niczego więcej mi nie trzeba.
A tu nagle rozbrzmiewa dzwonek do drzwi.
Nie nie mam zamiaru wstać z łóżka.dajcie mi wszyscy święty spokó!!!!chce być sama.czy nikt nie może uszanować mojej prywatności.

Boże znów dzwoni.widze,ze ktoś w zdecydowany sposób postanowil mi zepsuć moje plany.no cóż.zakładam szlafrok i podchodzę do drzwi.
No tak.moglam się spodziewac.to Majka i moja corka Jagoda.oczywiscie przekonywalam je w rozmowach telefonicznych ze wszystko jest ok.,ale co ja się oszukuje....wcale nie jest.
Anka!!!jak ty wygladąsz.czy chcesz,żeby Ciebie zatrudnili w najnowszej wersji w „koszmarach z ulicy wiazów”?tak.to z pewnością mogla powiedziec tylko moja najlepsze przyjaciolka jeszcze z czasów studiów.jak zawsze bezpośrednia i szczera do bólu.i wlaśnie za to ja kocham.
Ciociu nie bądź taka ostra dla moje biednej i porzuconej mamy.(a to z pewnością moja zawsze wspolczujaca corka.boze.jaka ona ladna.chociaz to mi po nim zostalo.przyczynił się do stworzenia czegos tak cudownego tem mój osli eks maz.
Czesc dziewczyny!ze mna wszystko ok.nie bądź taka niemila majka.przechodze chwilowy kryzys i zaraz mi przejdzie.czary mary i będzie ok.
Kogo ja probuje oszukac.nic nie minie i nic nie będzie ok.
Co ty tutaj zrobilas za śmietnisko.sluchaj!ja wiem,ze teraz przechodzisz bardzo trudny okres i ze jestes troche rozczarowana mężczyznami,ale to nie znaczy,ze masz również przed nami się zamykać.nie będę mówiła tobie ze będzie lepiej bo sama tego nie wiem,ale z pewnością możesz a nawet musisz się wziąć w garść.jesteś cudowną kobietą i wcale nie potrzebujesz do tego jakiegoś faceta.idż teraz weź prysznic.a jak przyjdziesz to porozmawiamy na pewien bardzo ciekawy temat.wydaje mi się ze Ciebie to zaciekawi…
Dalej mamo idż. załóż świeżą bieliznę i zrób coś z włosami bo są naprawdę w oplakanym stanie.ja zmienię pościel i przygotuję Tobie jakieś śniadanie.Kupilam po drodze twoje ulubione rogaliki z francuskiej piekarni.to pwinno Tobie poprawić humor.
Boże jakie one kochane.co ja bym bez nich zrobila.no dobra idę wziąć prysznic.zrobię coś z włosami.
Zatem  stanęłam przed wielkim lustrem w wielkiej łazience.jak ja strasznie wyglądam.majka nie minęła się z prawda.moglabym zagrać nawet w głównej roli w tym filmie,który wymieniła.podkrążone oczy,szara i sucha skora.wlosy mysie.no i przybylo mi parę zmarszczek.no dobrze.może uda się jeszcze uratowac cos tutaj botoksem.zartowalam.
Faktycznie zimna woda zmyla ze mnie na chwile cierpienie i choc na chwile zapomnialam o swoich problemach.a teraz siedzę w wygodnym krześle w jednej ręce z filkizanką dobrej kawy a w drugiej z pysznym rogalikiem.jak dobrze jest mieć taka dojrzalą córkę.mam nadzieje,ze jej to nigdy się nie przytrafi.
Słuchaj Anka.z moich mysli wyciągnęła mnie majka.wzięlam dwa tygodnie urlopu.w końcu tez należy mi się cos od zycia.Tobie zostaly jeszcze dwa tygodnie.wiec właściwie jest sprawa zalatwiona.nie przyszlam się Ciebie pytać o zdanie tylko chciałam tobie oznajmić,ze wyjeżdżamy.
Rogalik mi prawie stanął w przełyku....zaczęłam się strasznie krztusić,ze az Jagódka musiala mnie poklepać  po plecach.jak to wyjeżdżamy?gdzie?jak?
Kupilam bilety do wloch. spedzimy dwa tygodnie wylegując się i zwiadzajac wlochy.jagoda jedzie z nami.skonczyla już pomyślnie sesje i może się z nami zabrać.wiem,ze ostatnio bylas troche nieobecna,ale czas najwyższy powrocic do żywych. Masz się natychmiast zaczac pakowac.isc do fryzjera.zrobic manicure i pedicure.matko! w wszeczgolnosci pedicure.na tez slowa schowałam stopy pod szlafrok).i wlasciwie to wszystko czego od ciebie wymagamy.
Nigdzie nie jade!!!.mam tutaj wiele spraw na Glowie.
Jakich?
Yyyyyhhhhhh.Musze poprzesadzac kwiaty.skosić trawe w ogrodzie.pozalatwiac sprawy w urzedzie.tak musze isc do urzedu.to bardzo wazne.
Anka!!!przestan wymyślać.masz się spakowac i tyle. A jak nie to ja tobie sama pomoge i nie wiem czy będziesz zadowolona jak spakuje tobie same sukienki do walizki i nie będziesz miał ani jednych spodenek?
Mamo!!!zgodz się!urzad może poczekac o ile faktycznie masz tam cos do zlaatwienia bo z tego co wiem to rozliczenie podatku było dwa miesiące temu….fryzjer i kosmetyczka załatwione wiec spokojnie możesz się szykowac.
Widze,ze o wszystkim pomyslałyście.naparwde jesteście kochane,ale….
Nie ma zadnego ale Anka.wylatujemu o 20.no wiec jak po dobroci?




Dwanascie godzin pozniej siedziałam w samolocie.wydepilowana,z nowa fryzura,zrobionym paznokciami popijalam szampana w pierszej klasie samolotu.nie znosilam latania wiec musiałam się jakos znieczulic a szampan był najlepszy.
Po półtorej godziny lotu znalazłyśmy się w w Rzymie.taksowka i do hotelu.jak dobrze jest mieć takie zorganizowane osoby przy sobie o niczym nie musiałam myśleć.

czwartek, 18 lipca 2013

Obściskiwacze

Skąd tytuł i czego dotyczy?
W jednym z centrów handlowych, które ostatnio nawiedziłam zobaczyłam młoda parę siedzącą na ławce(o ile to można nazwać siedzeniem), wymieniającą się swoimi ustnymi płynami. Rozumiem,że mają "motylki w brzuchu",ale nie oznacza to wcale ,że muszą to robić w miejscu publicznym. Nie mieli również po "15 lat". Czyli nastolatkami już nie byli, którzy chowają się przed rodzicami lub jak niektóre nastolatki chcą pokazać jak bardzo są dorośli, bo robią to przed całym światem. Spokojnie mieli po dwadzieścia parę lat...Nie twierdzę,że w pewnym wieku trzeba ograniczać swoją namiętność i nienasycenie drugą osobą,ale czy trzeba to robić na widoku przed wszystkimi ludźmi? Ja akurat nie miałam ochoty na to patrzeć. Wręcz napawało to obrzydzeniem(i nie chodzi o to,że nie lubię się całować-bynajmniej). Nigdy nie lubiłam i nie byłam zwolenniczką okazywania sobie czułości w miejscach publicznych. Ba! Nawet w towarzystwie swoich znajomych. Rozumiem jeden cmok, krótkie przytulenie,ale obściskiwanie, które wygląda na publiczną kopulację nie mam ochoty....i nie mam ochoty na to patrzeć. Jak widzę pary, które ciągle się "miziają", dotykają i trzymają za ręce (na sekundę się nie puszczą, bo mi jeszcze ktoś ją/jego ukradnie). To jest zupełnie niesmaczne i nieeleganckie. Niech idą już sobie przez ten park trzymając się za rękę-chociaż jak dla mnie to już nadmierna czułość.
Pozwalam Wam się wyjątkowo całować i obściskiwać w kinie, bo i tak patrzę się w ekran. Ale odpuśćcie sobie kluby, centra handlowe, parki, jeziora itp. gdzie jesteście  "na świeczniku"!!!! Jeśli nie macie, gdzie tego robić to wynajmijcie sobie "mieszkanie na godzinę"- jest taka usługa.
To już wiecie skąd tytuł :)

środa, 17 lipca 2013

Kobietom wypada mniej...

Wykonuję telefon do kolegi...Odbiera po dłuższej chwili. Głos ma taki jakby był właśnie w innym świecie. Zatem mówię: Cześć!Przeszkadzam. Ktoś Tobie loda robi?
No i akcja...Ostatni raz tak na mnie nakrzyczała przedszkolanka, gdy pociągnęłam koleżankę za warkoczyki bo podrywała mi chłopaka. Okazało się,że gdy zadałam takie pytanie(ja-kobieta) wykazałam się brakiem szacunku do własnej osoby, ponad to jestem wulgarna i ordynarna...Ale dlaczego?!
 Stąd tytuł tego posta....bo faktycznie dziewczynom wypada mniej.
Nie możemy:
1. używać słowa (zadawać pytań):ktoś Tobie robi loda?zastępstwem tych słów ma być "czy ktoś się schylił?"
2.broń boszeeee dziewczyna nie może używać słowa bzykanie. zastępstwem ma być "dokonywano penetracji"(czy ja żyję w średniowieczu?)
3.nie może zaproponować facetowi z imprezy "penetracji"...ewentualnie może go do siebie zaprosić na drinka lub kawę(swoją drogą kto pije kawę w nocy?chyba tylko studenci przygotowujący się do sesji)
4.nie może przyznawać się do tego ilu miała facetów. w przeciwnym wypadku będzie uważana za puszczalską(w słowniku mężczyzn nie istnieje pojęcie kobiety wyzwolonej)
5.pluć, przeklinać i drapać się w towarzystwie po kroczu

Facetom za to wolno wszystko. Mogą się chwalić ile zaliczyli panienek. Najlepiej ile zaliczyli jednego wieczoru. Wtedy w odbiorze kolegów są uznawani za super gości! Mogą się drapać po kroczu ile chcą. Chociaż w odbiorze kobiet wcale nie wygląda to estetycznie(może czas na zmianę bielizny, kąpiel lub wizytę u specjalisty?). Mogą przeklinać na prawo i lewo bo to jest przecież takie męskie. Proponować seks każdej napotkanej dziewczynie. Nie muszą owijać w bawełnę(chyba,że akurat trafili na jakąś księżniczkę). Mogą podrywać, chodzić sami do klubu, wychowywać samotnie dzieci(budzą wtedy takie politowanie wśród wszystkich).
Co najgorsze bardzo często te wszystkie nakazy, "normy etyczne" zostały wcielone w życie przez kobiety. Same sobie jesteśmy winne,że tak wiele nam nie wolno w tym męskim świecie(wcale nie jestem feministką-nie lubię ich). Od zamierzchłych czasów król oficjalnie miał piętnaście kochanek...on mógł wszystko przecież. Królowa już nie...gdy wychodziły na jaw jej łóżkowe sprawki czekała ją w najlepszym wypadku chłosta, golenie na łyso i odesłanie do klasztoru.
W sumie nic się nie zmieniło od tych zamierzchłych czasów. Nadal mamy być porządne, etyczne, czyste i dawać dobry przykład. Bezpośredniość kobiet w męskim świecie jest źle widziana.Facet co najwyżej może nas przepuścić w drzwiach i wtedy jest już określany mianem Gentelmena przez duże G.
Chyba musimy przyzwyczaić się do tego,że mamy być nieskazitelne jak róże i siedzieć cicho jak myszki pod miotłą a robić swoje... po cichu ;-)


p.s. odsyłam Was do pasującego linku w powyższym temacie
http://www.youtube.com/watch?v=KAJ5pNGgOZQ







wtorek, 16 lipca 2013

Ja nic nie muszę........

Dość często od naszych bliskich, przyjaciół, dalszych znajomych słyszymy "dobre rady"...
Musisz ściąć włosy, będzie Tobie ładniej(choć w długich wygląda młodziej)
Musisz mieć Smartfona- jak możesz bez tego żyć????(chociaż obce jest danej osobie korzystanie z nowinek technologicznych)
No a teraz standardzik "Musisz kogoś mieć!!!Nie możesz być wiecznie sam/a!!!!"
Otóż ja nic nie muszę!!!! Jak będę chciała to to zmienię...być może zostanę starą panną z dziesięcioma kotami(chociaż nie przepadam) albo dwudziestoma psami(czemu nie???)...W sumie co najwyżej mogę być starą panną z odzysku....Nie muszę nikomu podawać śniadań, prasować koszul, czekać czy wróci cały z imprezy(i czy w ogóle wróci). Wkurzam się strasznie, przeogromnie kiedy ktoś wie lepiej ode mnie czego mi potrzeba w danej chwili. Nie można nikomu niczego narzucać(chyba,że chodzi o podatki) zwłaszcza tego jak mo dysponować swoim czasem, ciałem i duszą. Każdy jest kowalem własnego losu a mądralińscy lepiej wiedzący ode mnie(od nas) niech zajmą się sobą.Może oni coś muszą- ja nie!
Jak będę chciała to zmienię swoje życie,ale z pewnością nic nie muszę!!!!!

środa, 27 czerwca 2012

Bo kobiety uwielbiają mężczyzn....

Za co kobiety kochają mężczyzn? Oto jest pytanie?!
Średnio kobiety w swoim życiu mają dwa poważne  związki za sobą i wiele innych przelotnych;-) Choć wielokrotnie powtarzamy sobie po każdym nieudanym „bycia ze sobą”, że już nigdy nie zaczniemy się z nikim spotykać , angażować a już z pewnością nie będziemy się zakochiwać….a jednak robimy to nagminnie. Co więc co jest takiego w mężczyznach, że ich uwielbiamy:
1.       Za komplementy
Kobieta próżna jest więc lubimy jak jakiś facet wypowiada miłe słowa o nas
2.       Za odwagę
Tak, ta ich rycerskość…no chyba, że trafiłaś na maminsynka.
3.       Za zaradność
To słyszałam najczęściej i ma różne oblicza….
4.       Za dbanie o siebie
Higiena generalnie jest od zawsze modnaJ
5.       Za traktowanie kobiet jak księżniczki
Oczywiście, gdy jest tylko jedna w jego życiu.
6.       Za męskość
Nie mylić z posiadaniem klaty „z dywanem”.
 Hmmm…trochę mało, ale niektórym wystarczy.