Pan Sknerus nie zaprosi Ciebie na kawę
do kawiarni bo przecież można ją wypić w domu. Do restauracji też
nie zaprosi na obiad-”kochanie robisz takie pyszne schabowe”...
Sukienki też nowej nie pozwoli kupić-”masz tyle sukienek w
szafie. Załóż tę z naszej piątej rocznicy ślubu(która była
siedem lat temu). Tu akurat piszę już o takich długotrwałych
związkach,ale czyż nie jest tak już w waszych początkowych
znajomościach damsko-męskich?
Z ubolewaniem obserwuję po powrocie do
Poznania naszych chłopców- sknerusków...A może jestem
przewrażliwiona?A może przez te kilka lat mieszkania w Warszawie
jednak doświadczyłam czegoś innego? Chyba jednak tak. Przede
wszystkim, gdy faceci zabiegali o względy to poza noszeniem na
rękach zapraszali do kina i nie trzeba było nawet udawać,że się
wyciąga portfel. Tak nauczeni i tak wypada. Nikt mi tutaj nie
powie,że w Warszawie są lepsze zarobki bo nie wszyscy zarabiają
tam po 10 000...już nie mówiąc o tym,że w większości wszyscy
to przyjezdni i płacą za wynajęcie mieszkania. Coś jest w
powiedzeniu „poznańska sknera”, bo tutaj nawet faceci nie
udają,że płacą tylko za siebie a jak Ty pierwsza za coś
zapłacisz to oddadzą Tobie połowę,żeby nie było,że nie są
„dżentelmenami”. A najlepsze jest to,że chcą się już umówić
na kolejne spotkanie- takie są te nasze „poznańskie
sknery”...najlepiej na spacer, bo to nic nie kosztuje...ale na
spotkanie z kolegami ma, na motor nowy ma...a może to już egoista a
nie Pan Poznański Sknerusek? Tak naprawdę w tym wszystkim nie
chodzi o wielkie gesty i nie o to,że jesteśmy materialistkami(bo
przecież nie marzymy o pałacach i diamentach;-)),ale o kulturę,
której poznańskim skneruskom brakuje...